środa, 7 maja 2014

Majowo.



Ale ten czas biegnie... Szybko...
Już po majówce, zimnej, mokrej i chorej. Coś nas zmogło, ale dochodzimy do siebie.

Hoye mi się rozkwitły, cieszą oko.





To hoya kerri - jedna z moich pierwszych Tajek. Zapachu niestety nie czułam - zatoki odrobinę zatkane, powonienia brak. Ale jest jeszcze nadzieja, bo kilka kolejnych baldaszków szykuje się do kwitnienia.
Zdjęć nie podpisałam, ale uroczyście oświadczam, że są moje i wiadomo - kopiować nie wolno. ;)

Kilka innych hoi także lada dzień pokaże kwiecie, nie fotografuję, żeby nie zapeszyć. Czekam, cierpliwie. :D

Szydełkowo miałam małe zamówienie. Mały Adaś wybiera się na wesele i potrzebował muszonka.
Jego Mama nie mogła zdecydować się jaki kolor, więc Adaś ma dwie muchy do wyboru: zieloną i bordową.







A że do muszki jakaś zabawka by się przydała, to zrobiłam małpkę.
Wiem, że Adaś jest wielbicielem Ciekawskiego George'a, wybór Adasiowej Mamy wypadł na małpencję.
Dałam jej a raczej jemu na imię Bruno, Adaś może zawsze jakoś go przechrzcić.

Oto Bruno:












Teraz nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć "Projekt L", dobrze mi zrobiła krótka przerwa.

Do zobaczenia, mam nadzieję wkrótce! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz