czwartek, 20 marca 2014

Zuza, Zyta i Ziuta, czyli historia trzech myszek.

Zaczęło się od obietnicy...

Mam kotkę, już dojrzałą sześcioletnią pannicę, która większość czasu spędza na spaniu. Otóż kocia ostatnimi czasy ma podejrzany zwyczaj uprowadzania fragmentów moich robótek.
Nie ma dla niej większego znaczenia czy uprowadza bucika, kwiatka czy też kończynę misia. Ważne, żeby upolować i porwać.

Poirytowana odrobinę tym nowym zwyczajem złożyłam obietnicę: "Miśka, jak zostawisz to w spokoju, to zrobię myszkę specjalnie dla ciebie."

Ale czas leciał i jakoś nie składało się mi na zrobienie tej obiecanej kociej maskotki.

Wczoraj przyjechały zamówione przeze mnie włóczki. Nie będę ukrywała, że najbardziej zależało mi na niebieskiej. Mam zaplanowane dwie rzeczy do zrobienia i właśnie do nich niebieska włóczka jest mi mocno niezbędna.
Cóż się okazało? Niebieska włóczka nie przyjechała.
Zdenerwowałam się odrobinę, ale doszłam do wniosku, że trudno. W tej sytuacji mogę zrobić tą obiecaną kotu mysz.

Tak powstała Zuza.
Imię nadał jej mój synek, który na jej widok zaczął się cieszyć i piszczeć naśladując mysie dźwięki. Nie przypuszczałam, że taką radość sprawi dziecku zwykła myszka, zrobiona z resztek brązowej włóczki.
Pomyślałam sobie, że skoro to taka frajda a ja obecnie nie mam nic do dłubania, to wykorzystam resztki
i zrobię Zuzi towarzyszki.
Tym sposobem mamy trzy myszki. Brązową Zuzę, szarą Zytę i białą Ziutę.


Przy okazji zrobiłam im koszyczek - gniazdko z resztek Zpagetti.














2 komentarze: